poniedziałek, 7 września 2015

Rozdział 6 "...Jesteś aniołem"


And if I was falling into the abyss? 
You jump for me, if it will save me?



Roy pomógł Mai wstać z podłogi. Wyglądał dalej jak chodząca plama krwi, z porozrywaną koszulą i potarganymi włosami, ale po ranach nie zostało śladu.

- Widziałam cię wtedy… miałeś skrzydła – wykrztusiła, nie wierząc do końca w to, co mówi.

- Tak, ty też je masz – odpowiedział spokojnie, jakby od zawsze słyszał takie zwroty. Odwrócił ją do siebie tyłem i trochę zsunął bluzkę z jej pleców. Nakreślił palcem obwody starych blizn. – Tu są skrzydła. Naucz się tylko, jak je rozkładać. Patrz.

Maia odwróciła się z powrotem twarzą do niego, kiedy on oddalił się na kilka kroków i stanął wyprostowany. Nabrał głębokiego oddechu i ponad jego głową coś zatrzepotało. Coś białego, pierzastego i ogromnego. Skrzydła wyglądały jak u anioła na obrazach, kiedy je złożył, ich końce sięgały prawie do ziemi.

Dziewczyna przyglądała mu się w osłupieniu. Nie wierzyła własnym oczom, a co dopiero temu, że ona też jest pół ptakiem. Lub aniołem. Czymkolwiek on był.

- Dlaczego… jak to się stało, że… - nie umiała wykrztusić więcej.

- Jesteś Venatorką. Rodzajem strażnika ludzi.

- No a… ty? Ty też jesteś, prawda?

Roy spuścił głowę. Jego wyraz twarzy zmienił się.

- Jestem, ale… zostałem usunięty z naszej społeczności – wyznał mamrocząc.

- Jak to: zostałeś usunięty ze społeczności? Chcesz mi powiedzieć, że takich ludzi jest więcej? Że ty już do nich nie należysz? – Maia prawie zakrztusiła się śliną, kiedy to mówiła.

- Tak, ale na ogół nie chodzą po ulicach – mruknął poirytowany, że dziewczyna tak drąży tę sprawę. – Ja jestem trochę inny, ale ty nie. Ty po prostu nie wiedziałaś o sobie. Musisz się do nich dostać, do akademii, tam szkolą się tacy, jak ty.

- Ale ja nie chcę! – krzyknęła przerażona myślą, że wokół nie mogło by być więcej takich istot, które jednocześnie ją fascynowały i budziły strach. – Ja mam dom, rodziców, przyjaciół! – Przypomniał jej się Rocky… i ich „przyjaźń”.

Uznała, że dowiedziała się za dużo. Została mimowolnie wplątana w jakiś inny świat, w którym nie chciała być. Zwróciła się w stronę wyjścia, chociaż śnieżnobiałe skrzydła dalej przyciągały jej widok i budziły ogromną fascynację.

- Poczekaj! Nigdzie nie pójdziesz, a już na pewno nie przez następny miesiąc – zatrzymał ją. Podszedł do jednej ze swoich ścian, która była cała pusta. Bez obrazów, szaf, czy luster. Wyciągnął zza paska sztylet – wtedy Maia zaczęła się zastanawiać ile jeszcze broni i ostrych narzędzi jest w tym domu – i przytknął jego czubek do ściany. Najpierw wydawało się, że od ostrza rozchodzą się podłużne cienie, później zaczęły układać się w kształt koła i wyostrzyły się. Znak był identyczny, jak blizny Mai i Roya, tylko w kilkunastokrotnym powiększeniu. Roy otworzył go, jak drzwi. W środku było jasno, jakby ktoś zapalił miliony świateł.

Maia nie potrafiła odciągnąć wzroku od białego blasku. Czuła, że światło ją przyciąga. Zrobiła kilka kroków w jego stronę i… nagle ocknęła się z cudownej hipnozy, kiedy Roy złapał ją za nadgarstek. Miała wtedy ochotę na niego krzyknąć.

- Teraz drzwi są zamknięte, nie możesz wejść, bo zostaniesz tam na zawsze. Otwierają się w każdy pierwszy dzień nowej pory roku – powiedział z takim spokojem, jakby mówił o tym, że jutro będzie padać deszcz.

- Jakie drzwi?

- Drzwi Venatorów. Tędy przechodzisz do… jakby to powiedzieć – innego świata. Do swojego świata, z którego przyszłaś. Skoro nie wiedziałaś nic o tym, kim jesteś, ani nie miałaś Luccioli, pewnie twój pobyt na Ziemi był z góry zaplanowany.

Maia próbowała słuchać go uważnie, ale wszystko ją rozpraszało. Słyszała każdy, nawet najcichszy dźwięk: delikatne poruszanie się białych skrzydeł Roya, jego urywany oddech, szum ulicy, psa sąsiadów szczekającego za ścianą… W jednej chwili zemdliło ją i odwróciła się w ostatnim momencie, żeby nie zwymiotować Royowi na buty.

- Przepraszam – wydukała, kuląc się na podłodze. Robiło jej się słabo, a głowa i brzuch bolały od ciągłych mdłości.

- Nic się nie stało, to normalne.

- Co jest normalne? – warknęła wściekła na siebie samą. – Że ciągle rzygam?

- Tak, twój organizm przyzwyczaja się do Luccioli. Jeśli nie miałaś jej od urodzenia, minie trochę czasu zanim wszystko się poukłada. – Mówił ciepłym tonem, siedząc obok niej na ziemi. Schował skrzydła.

- Długo jeszcze? Mam wrażenie, że nie potrzebuję jedzenia, a ciągle wymiotuję.

Roy parsknął, siląc się na uśmiech.

- Nie jadłem chyba od dziesięciu lat.

- Że… co?! – Maia spojrzała na niego jak na wariata. Nikt nie wytrzymałby tyle bez jedzenia.

- Venatorzy nie potrzebują jedzenia. To znaczy… możesz jeść, ale ogólnie tego nie potrzebujesz. Może chcesz się położyć? Pierwsze dni po otrzymaniu Luccioli bywają ciężkie. Pewnie jesteś zmęczona.

Pokiwała nieznacznie głową. Źle spała w nocy, ciągle wszystko ją bolało, odpoczynek był najlepszym pomysłem, na jaki dzisiaj wpadła.

- Chętnie, ale pójdę do domu. Rodzice pewnie będą zastanawiać się, gdzie jestem.

- Nie pójdziesz. Wyglądasz jak chodzące zwłoki, zresztą z tego, co wiem, twoi rodzice są na wyjeździe służbowym.

- Skąd o tym wiesz? – Mai rozjaśniło się w głowie. – Śledziłeś mnie? Ty świnio! – wrzasnęła, podnosząc się z podłogi. Kiedy dostała się do pozycji pionowej, zakręciło jej się w głowie i gdyby nie Roy, który złapał ją, zanim upadła, uderzenie mogłoby się źle skończyć.

- Gdybym cię nie śledził, już byś nie żyła. Zabiłby cię tamten facet – odburknął, biorąc ją na ręce. Dziewczyna z powrotem poczuła, że opuszczają ją siły, więc nie zaprotestowała.

- Kim w ogóle był ten człowiek?

- Jutro ci powiem. Śpij teraz. – Położył ją delikatnie na kanapie, zgasił światło w pokoju i, ku jej zaskoczeniu, pocałował ją w czoło. Maia natychmiast zasnęła, nie zdążyła nawet mu podziękować za uratowanie życia.





Bardzo się cieszę z każdego komentarza, zwłaszcza z takich, w których piszecie, co mogłabym poprawić, żeby lepiej wam się czytało, więc zostawiajcie takie :D Obiecuję, że wezmę każdą waszą opinię pod uwagę ;)

2 komentarze:

  1. Postanowiłam dodać twojego bloga do stron, które obserwuję :) jeśli chcesz, mogę również zareklamować twoje opowiadania na moim blogu: love-loven-loveing.blogspot.com
    Zrobię to z uciechą, ponieważ twoje opowiadanie jest bardzo ciekawe ;) ja też kiedyś zaczynałam i rozumiem twoje szczęście z kolejnego komentarza i wyświetlenia :]
    I tu taka porada ode mnie, rocznej studentce bloggera, że w "Układzie" można dodać w pasku bocznym ilość wyświetleń i różne fajne gadżety. To sprawia, że czytelnicy mogą np zobaczyć ile już osób tu było ^^ bardzo pożyteczne
    Świetny rozdział, czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D Jeśli ci się podoba, to możesz zareklamować mojego bloga, ale nie nalegam ;) Reklama i komentarze swoją drogą, ale najważniejsze nie są, prawda? :D Oczywiście, im więcej ich jest, tym mam większą motywację :D Ale najważniejsze żeby komuś się spodobało co piszę :D

      Usuń