You fascinated me cloaked in shadows and secrecy
The beauty of a broken angel
Maia obudziła się z kamiennego
snu. Nie otwierała nawet oczu. Nadal była zmęczona, przytuliła się mocniej do
ciepłej poduszki, którą miała pod głową i chciała dalej spać, kiedy nagle ta
poduszka zaczęła się pod nią… poruszać. Otworzyła oczy i podniosła głowę.
„Poduszka” okazała się czarnym wilkiem, zwiniętym w kulkę, a ona spała na jego
grzbiecie.
Co za szaleństwo – pomyślała – Nigdy
bym nie przypuszczała że znajdę wilka który tak naprawdę jest człowiekiem i to
jeszcze przyjacielem najprzystojniejszego chłopaka na świecie… - Miała tu
na myśli oczywiście Roya. Nie chciała czuć do niego niczego szczególnego, ale
miała wrażenie, że sama nad tym nie panuje.
Zresztą miała teraz zbyt mało
czasu, żeby myśleć o nim. Tyle się działo… Rockyego porwali Tavloni, za niedługo
miał się odbyć pogrzeb Marcusa, a ona nie miała możliwości skontaktowania się z
Cody bo tkwiła wplątana w jakieś magiczne sprawy. Już wcześniej rozmawiała z
Royem na temat opuszczenia tego miejsca, ale on stwierdził, że to dla niej zbyt
ryzykowne. „Jeśli chcesz zginąć to nie ma sprawy, zaprowadzę cię do wyjścia” –
powiedział, po czym zaczął udawać obrażonego. Właściwie Maia nie wykluczyła
całkowicie tego pomysłu, ale bała się śmierci, nie chciała ginąć tylko z powodu
swojej głupoty.
Zostawiając w spokoju śpiącego
Alexa w wilczej postaci, poszła poszukać Roya. Nie pamiętała, dlaczego
zemdlała, więc chciała się dowiedzieć. Oprócz tego bardzo martwiła się o
Rockyego i była za natychmiastowym poszukiwaniem przyjaciela, chociaż
wiedziała, że to pułapka.
Roy leżał w pokoju obok. Pod
głową poskładał sobie kilka poduszek, na których zazwyczaj spał Alex. I to
zwykle nie sam… Miał okropną gorączkę, cały się pocił i bardzo źle się czuł.
Raz było mu za ciepło, a raz za zimno, więc postanowił zdjąć koszulę i po
prostu się nią przykryć.
Maia weszła do pokoju i uklęknęła
obok niego. Kręciło mu się w głowie i niewiele potrafił zrozumieć, usłyszał
tylko jak pyta się go „co się stało?”.
- Byłaś zatruta. Garrie przez sen
wpuściła do twojego organizmu truciznę którą leczy Lucciola, ale ponieważ ty
masz znak od niedawna, trucizna mogła cię zabić – odpowiedział, z nadzieją, że
właśnie o to pytała. Trochę rozjaśniło mu się w głowie.
- No dobrze ale… jak to możliwe?
I dlaczego to ty jesteś chory, a nie ja?
Tym razem zrozumiał całe jej
pytanie.
- Istnieje znak, który usuwa
truciznę lub chorobę z twojego organizmu, ceną przeniesienia się do innego. Tak
zwane znaki łączące, popatrz na swoją rękę – odpowiedział, starając się
zachować w miarę zdrowy i spokojny głos. Nie chciał, żeby się martwiła.
- Chyba żartujesz…
Na nadgarstku Mai był narysowany
spiralny znak. Dość niedbale wycięty ostrym narzędziem. Została już z niego
tylko blizna. Roy miał na ręce identyczny.
- Spokojnie, nie zostanie po nim
śladu, to chwilowy znak – zapewnił, sądząc, że jej przestraszona mina dotyczy
właśnie tego.
- To znaczy że wziąłeś na siebie
truciznę z mojego organizmu, bo mój by sobie z nią nie poradził? Oszalałeś?! –
krzyknęła, uderzając go kilka razy w ramię. Tym razem bardziej uważała, żeby
znowu przypadkowo nie zrobić mu krzywdy.
- Spokojnie, Lucciola usuwa to
świństwo ze mnie, tylko trwa to nieco dłużej. – Poczuł nagle że opada z sił i
głowa, którą przed chwilą podniósł trochę do góry, opadła z powrotem na
poduszki.
- Idioto! Nigdy więcej tak nie
rób! – krzyknęła Maia, jeszcze raz uderzając w jego ramię. Po policzku spłynęła
jej łza i wybiegła z pokoju.
- Nie ma za co… - mruknął do
siebie Roy. Zamknął oczy i zasnął.
Maia wpadła do pokoju obok i
trzasnęła pięścią o ścianę, żeby poczuć ból. To zwykle odganiało z jej oczu
łzy. Jednak zamiast zaboleć, tynk ściany pokruszył się, a z jej ręki strzeliły
iskry. Westchnęła poirytowana i usiadła, chowając głowę w dłoniach. Trzask
rozwalonej ściany obudził Alexa. Wilk podskoczył i szybko zmienił się w
człowieka. Przyjrzał się Mai ale postanowił nie pytać co się stało, bo bał się,
że oberwie jak Roy.
- Alex! – odezwała się takim
tonem, jakby chciała go co najmniej zabić. Podszedł do niej i usiadł obok w
bezpiecznej odległości. Wiedział, do czego zdolny jest wściekły Venator,
zwłaszcza kobieta. – Wytłumacz mi coś. Czemu Roy to robi?
Alex skrzywił się. Nie był
zadowolony że jego przyjaciel tak się dla niej poświęca, bo nie lubił jej.
Nawet nie wiedział dlaczego. Wydawała mu się rozpieszczona i wszystkiego się
bała, co wiązało się z tym że była nieprzewidywalna i dość niezdarna.
- Nie wiem. Wydaje mi się, że coś
do ciebie czuje, tylko nie jestem w stanie określić co. Słuchaj, nie jestem
specjalistą w tych sprawach, jeśli chcesz odpowiedzi, zapytaj się Roya.
Maia zaczerwieniła się i spuściła
wzrok, więc Alex postanowił wyrzucić z siebie co ma jej do powiedzenia:
- Posłuchaj, nie wiem co to
miłość. Nigdy jeszcze nikogo nie pokochałem, ale wiem, że od tego można
zwariować. Roy jest w stanie poświęcić dla ciebie wszystko, nawet życie, ale ja
nie jestem w stanie poświęcić przyjaciela, a już na pewno nie dla ciebie. Jest
dla mnie jak brat, rozumiesz? Jeśli go stracę z twojego powodu, zabiję cię. –
Przez sekundę popatrzył jej w oczy na znak, że mówi poważnie, później wstał i
zniknął w innym pomieszczeniu.
Maia doskonale wiedziała, o co mu
chodzi. Nie może oczekiwać od Roya zbyt wiele, powinna zacząć sama sobie
radzić. A w pierwszej kolejności musi pomóc Rockyemu. To była jedna z tych
decyzji, których podejmowanie nie zajęło wiele czasu.
Dobrze pisze się, kiedy pada deszcz, jeszcze lepiej słuchając muzyki, którą lubię :D Dlatego jestem zmobilizowana i mogę pisać dalej ;) 3... 2... 1... !!!