środa, 11 maja 2016

Rozdział 16 "Lepsza połowa"




Sometimes a certain smell will take me back to when I was young,
How come I'm never able to identify where it's coming from


Rocky po raz pierwszy od chyba trzech dni spał. Ale bardzo krótko. Przynajmniej, kiedy się obudził, czuł się trochę lepiej. Nie jadł w ogóle, tylko raz Garrie przyniosła mu butelkę wody i aż sam się dziwił, że mają tu takie coś. Czuł, że robi się coraz bardziej słaby i jeśli przez najbliższą dobę nie dostanie jedzenia, umrze z głodu. Czasami czuł rozpacz, myśląc o tym, ale czasami wręcz ulgę. Wierzył w Boga, wierzył, że po śmierci znajdzie się w innym, lepszym świecie. Co jednak nie zmieniało faktu, że nie mógł się pogodzić z tym, że nie zobaczy już nigdy Mai. W dodatku bardzo się o nią bał. Garrie wysłała jej wiadomość, co prawda Rocky jej nie widział, ale wiedział, że ta wiadomość została dostarczona. Znał swoją przyjaciółkę na tyle długo, że wiedział, że nie zostawi go samego w niebezpieczeństwie. A kiedy przyjdzie… kiedy przyjdzie, Tavloni ją zabiją.

Jego ponure myśli przerwał łomot drzwi, które otworzyły się i niemal od razu zamknęły. Do środka wbiegła Garrie. Upadła na ziemię, zaraz obok drzwi, skuliła się, zasłoniła rękami twarz i rozpłakała się głośno, jak małe dziecko.

Rocky osłupiał. Zdążył ją poznać, nie była wcale zła. Starała się być podobna do swojego ojca, który – według jego przypuszczeń – był tyranem. Ale chociaż próbowała być bezwzględna i oschła, była tak naprawdę bardzo czułą osobą, z lekko zadziornym charakterem. Ale nigdy nie wydawało mu się, że zobaczy jak Garrie płacze.

- Co… co się stało? – zapytał niepewnie.

- Boli… bardzo boli – wyjąkała przez łzy. Wyprostowała się nieco i odsłoniła lewe ramię. Od szyi przez całe ramie i praktycznie pół ręki jej skóra była zmasakrowana. Wyglądało to jak atak dzikiego zwierzęcia, jakby coś chciało ją rozszarpać. Rockyego aż zemdliło na ten widok.

- Co ci się stało? – prawie krzyknął.

- Tata… - wyszlochała. – Siedziałam blisko wyjścia na zewnątrz, bo to taka stara piwnica i przychodzą tam koty. Któryś ze strażników się o tym dowiedział i doniósł ojcu. On się zdenerwował… Zabił wszystkie trzy koty które tam były, a kiedy próbowałam ich bronić…

- Twój ojciec ci to zrobił? – zapytał z niedowierzaniem.

Pokiwała głową.

- Już nie pierwszy raz ale… nie wolno mi płakać. Za to oberwałabym jeszcze mocniej.

Rocky zrozumiał dlaczego tu przyszła. Nikt nie wchodził do tego więzienia, nie było tu nikogo oprócz jego. Więc Garrie musiała mu zaufać.

- Przykro mi. – Tylko tyle przyszło mu do głowy. Poczuł złość, wręcz nieopisaną. Jakim trzeba być potworem żeby tak krzywdzić własne dziecko? – Garrie – odezwał się, żeby dziewczyna zwróciła na niego uwagę. – Nie mam żadnych bandaży ani nic, nie mam możliwości rozmowy z twoim ojcem, ale wiem, co chociaż trochę może ci pomóc…

Z palców Garrie wystrzeliły dwie iskierki. Spadły na podłogę i popełzły w jego stronę. Ominęły go z obu stron i owinęły się dookoła łańcucha, którym był przykuty do ściany, a ten natychmiast zaczął zamieniać się w popiół.

Rocky był wolny. Powoli wstał, rozprostowując mięśnie. Całe ciało bolało go, zwłaszcza nogi, od trzydniowego klęczenia na marmurowej posadzce, ale starał się nie zwracać na to uwagi. Na rękach wciąż miał kajdany, ale bez łańcucha.

Zobaczył, że Garrie przygląda mu się niepewnie. Przyzwyczaił już swoje oczy do mroku, więc widział ją dość wyraźnie. Na jej policzkach rozmazał się czarny tusz, który spłynął ze łzami z rzęs. Włosy były w większym nieładzie, niż zazwyczaj, a skąpa sukienka i czarna peleryna, całe poplamione krwią. Pomimo tego – według Rockyego – nadal była śliczna. Wstała, chyba niepewna co Rocky teraz zrobi, kiedy już jest wolny.

On podszedł do niej, uśmiechnął się ciepło, tak, że Garrie aż przeszły ciarki, i przytulił ją. Dziewczyna rozpłakała się jeszcze bardziej. Kiedyś, dawno temu, przytuliła ją tak matka, kiedy umierała. Dała się ponieść wspomnieniom, w ciepłym uścisku Rockyego. Jej skóra nigdy nie była ciepła, więc taka odmiana była bardzo przyjemna.

Rocky naprawdę jest inny. Nie taki, jak ci wszyscy ludzie… - pomyślała i na chwilę zapomniała o całym otaczającym ją świecie.






Ostatnio dobrze pisze mi się tylko jakieś smutne opowiadania więc ogłaszam chwilową przerwę na blogu (nie długą, więc spokojnie) po prostu muszę poczekać aż wróci mi dobre samopoczucie i wena do pisania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz