- Już idziesz? – westchnęła Cody, nalewając sobie kolejny kieliszek czerwonego wina. Dzisiaj za dużo go
wypiła. Marcus wyrywał jej butelkę z ręki i schował za fotelem. Jej brat bliźniak zawsze musiał myśleć za nią.
- Jest już piąta rano, wiesz? – parsknęła
Maia, zakładając czarną kurtkę.
- Dobry melanż nigdy nie jest
zły… - Przyjaciółka ziewnęła, oparła głowę na podłokietniku fotela i zasnęła.
Maia zaśmiała się na jej widok. Podniosła torebkę z ziemi i chciała wyjść.
- Czekaj! Może cię odwiozę? – zaproponował
Rocky, wstając chwiejnie z kanapy, żeby otworzyć jej drzwi.
Dziewczyna stanęła na palcach i
pocałowała go w policzek, kręcąc głową.
- Jesteś pijany. I tak nie możesz
prowadzić. A ja z chęcią się przejdę, może trochę wytrzeźwieję. – Wyszła za próg
małego mieszkanka i zawołała do pozostałych kumpli, którzy jeszcze byli
przytomni po całonocnej imprezie: - Cześć wszystkim!
Nie czekając na odpowiedź,
zbiegła po schodach. Nie pamiętała już, ile wypiła, ale alkohol sprawił, że
poczuła mdłości, kiedy wyszła na zewnątrz. Zanim zdążyła to powstrzymać, upadła
na trawnik i zwymiotowała. Spodziewała się po sobie takiej reakcji. Ciężko
przełknęła kwaśną ślinę, ale z ulgą stwierdziła, że już trochę rozjaśniło jej
się w głowie. Podniosła się, oglądając, czy ktoś się na nią gapi. Na szczęście,
o takiej wczesnej porze jeszcze nikogo nie było na chodniku, więc mogła zwrócić
na siebie jedynie niepotrzebną uwagę ludzi jadących autami. Potarła ręką
skronie i szybkim krokiem ruszyła w stronę domu.
Wiał zimny wiatr, a Maia miała na
sobie tylko cienką, dżinsową kurtkę, więc kiedy znalazła w kieszeni bilet, a na
przystanku akurat stał autobus, pomyślała, że to wręcz cud. Taki specjalnie dla
niej.
Wpadła do środka pojazdu, akurat
wtedy, kiedy drzwi się zamykały. Do domu miała jakieś dwadzieścia minut jazdy.
Skasowała bilet i usiadła na pierwszym lepszym wolnym siedzeniu. Sprawdziła
komórkę: piąta trzydzieści. O tej godzinie jesienią było jeszcze ciemno, ale
pomiędzy blokami zaczynało prześwitywać blade światło. Miasto poszarzało.
Maia oparła głowę o okno.
Przyglądała się samochodom, które jechały w każdą stronę po ulicy. Ten widok,
jak zawsze, ją uspokajał. Z przodu pojazdu ktoś włączył muzykę. Do Mai
docierały tylko ciche dźwięki. W pewnym momencie miała wrażenie, że już zasypia,
kiedy męski, delikatny głos zaczął śpiewać w jakimś obcym języku.
Momentalnie wszystko umilkło.
Rozmowy, przepychanki, skrzypienie foteli… Słychać było tylko szuranie kół
autobusu o asfalt.
Dziewczyna podniosła głowę,
trochę zaniepokojona nagłą ciszą. Popatrzyła na fotel za sobą, gdzie dwie
panie, jedna młodsza, druga starsza, spały z głowami opartymi o swoje ramiona.
Na siedzeniu przed nią, młody chłopak również spał, z głową opartą o szybę. Nie
obudził ich nawet głośny klakson jakiejś taksówki.
Wszyscy ludzie w autobusie spali!
Maia wstała i napotkała wzrokiem
spojrzenie blondwłosego chłopaka. On również stał, ale najwyraźniej był
zdezorientowany nią, bo patrzył się jak na upiora. Potem podszedł do niej i, ku
zaskoczeniu dziewczyny, pchnął ją na siedzenie.
- Człowieku, co ty… -
wykrztusiła, ale nie dokończyła zdania, bo chłopak złapał ją za gardło i
przycisnął do oparcia, tak mocno, że Maia straciła oddech w płucach. Spojrzenie
błękitnych oczu sprawiło, że przeszedł ją dreszcz. Spodziewała się u siebie typowej
reakcji: strachu, ale zamiast tego poczuła coś, jakby radość, chociaż było to
dla niej zupełnie niewytłumaczalne.
- Kim jesteś? – zapytał ostro.
Jego głos przytłumił kolejny dźwięk klaksonu. I wtedy Maia zdała sobie sprawę z
tego, że przejechali skrzyżowanie na czerwonym świetle. Widocznie nie tylko
wszyscy ludzie zasnęli, ale kierowca też!
- Raczej kim ty jesteś? Co się
stało pasażerom? – wykrztusiła, czując w ustach smak krwi.
- Lepsze pytanie brzmi: czemu
tobie nic się nie stało? – warknął ze złością. Spiorunował ją wzrokiem i
szarpnął do góry. Maię ogarnęła rozpacz, kiedy w tył pojazdu coś uderzyło. –
Musimy stąd wyjść – zarządził i chwycił mały młotek, znajdujący się przy każdym
oknie, żeby w razie niebezpieczeństwa można wybić szybę. Zamachnął się na jedno
z okien.
- Czekaj! – Maia złapała go za
rękaw skórzanej kurtki. – My wyjdziemy, a co z tymi ludźmi? Kierowca jest
nieprzytomny!
Chłopak opuścił ręce i spojrzał
na nią z grymasem.
- Nie jest nieprzytomny, tylko go
uśpiłem. Jak ich wszystkich. – Wskazał ręką dookoła. – Zresztą, co cię obchodzą
jacyś przypadkowi ludzie?
- Obchodzą! – krzyknęła z paniką
w głosie. – Zatrzymaj ten autobus!
- Cholera jasna! Ale ty masz
wymagania – westchnął, wypuścił młotek z rąk i skierował się do kabiny
kierowcy. Zepchnął go niedbale z fotela i usiadł za kierownicą. Dziewczyna
obserwowała przez szybę, jak skręca na najbliższy parking przy sklepie
spożywczym. Liczyła, że drzwi zaraz się otworzą, a ona będzie mogła uciec od
tego wariata. Uderzyła w nie pięścią, ale oprócz bólu, nie przyniosło to
żadnego efektu. W końcu zielona dioda w drzwiach się oświeciła i otwarły się na
oścież.
Maia wybiegła z autobusu
najszybciej, jak umiała. Prawie potknęła się o ostatni schodek. Zaczęła biec
chodnikiem. Nieważne w którą stronę, byle uciec od niego jak najdalej. Do oczu
naleciały jej łzy, kiedy pomyślała, jak mało dzieliło ich od wypadku. Niechcący
wpadła na kogoś i przewróciła się.
- Przepraszam, nie… - reszta
zdania gdzieś uciekła, kiedy popatrzała w górę, na osobę, przez którą upadła.
To znowu był ten dziwny chłopak! Cofnęła się przerażona. Teraz to już naprawdę
zaczynało być bardzo nienormalne. Musiał biec za nią i co najgorsze: być dużo
szybszy, bo stał nad nią z rękami w kieszeniach, z takim wzrokiem, jakby
patrzył na robaka. Schylił się, podniósł ją za kaptur kurtki i dość brutalnie
odwrócił tyłem do siebie. Maia nawet nie pomyślała, żeby spróbować się wyrwać.
Z ust pociekła jej krew.
Chłopak odsunął jej ubranie z
ramienia, gdzie na łopatkach miała dwie blizny, tworzące spirale. Były to jej
znamiona, miała je od urodzenia.
- Jesteś Venatorem?! – odezwał
się cicho, bardziej do siebie, niż do niej.
Maia nie zdążyła odpowiedzieć, bo
zakrztusiła się. Zrobiło jej się słabo. Nogi załamały się pod nią i upadła.
Ostatnią rzeczą, którą widziała, zanim straciła przytomność, były niebieskie
oczy i coś lśniącego jak nóż, nad jej głową.
Proszę, oto pierwszy rozdział :D Mam nadzieję, że się spodoba :) Zapraszam do komentowania i dzielenia się ze mną swoją opinią.
Hejka Naklejka to ja twój (chyba) pierwszy czytelnik ;* . Cały blog jest pisany fantastyką którą kocham więc na pewno będę czytać . Rozdział przypomina mi trochę Dary Anioła .Czekam na następny rozdział ! Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńDzięki, że zainteresowałaś się moim blogiem :D Motywuje mnie to do dalszego pisania :*
OdpowiedzUsuń