środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 3 "Jedno słowo może decydować o wszystkim"



Always you wanted to be someone more
but I don't know how to open the door for you




- Daj spokój! Już wcześniej myślałam, że jesteś jakiś psychicznie chory, ale teraz mam pewność. Nie wierzę w takie bajeczki, to było dobre, jak miałam pięć lat – Maia ze znużeniem obejrzała swoje paznokcie, dając tym do zrozumienia Royowi, że uznaje go za niegodnego uwagi.

- Ale taka jest prawda! – bronił się. – Widzisz więcej niż normalni ludzie, czujesz więcej, słyszysz lepiej…

- Wcale nie – przerwała mu. – Posłuchaj, dzięki, że nie zostawiłeś mnie nieprzytomnej na chodniku, ale będę już szła. Tak w ogóle, to co to za ulica? Muszę jakoś trafić do domu.

Roy westchnął. Maię trochę przeraził malujący się w jego oczach smutek.

- Breake Street. Niedaleko mostu na Manhattan – odparł cicho.

- Dzięki. – Maia porwała z wieszaka swoją kurtkę. Z ulgą odszukała w jej kieszeni komórkę. Rodzice będą się o mnie martwić – pomyślała, kiedy na zegarku wyświetliła się siedemnasta godzina i dwa nieodebrane połączenia. Już myślała nad wymówką przed nimi. Posłała ostatnie spojrzenie chłopakowi i zamknęła drzwi małego mieszkanka. Znalazła się na klatce schodowej jednego z nowszych budynków. Zbiegła po schodach i z radością wypadła na świeże powietrze. Ten dzień z pewnością można było zaliczyć do najdziwniejszego w jej życiu.

Z ulgą uznała, że kojarzy to miejsce i jest nawet niedaleko swojego domu. W pewnym sensie ją to ucieszyło, w innym zaniepokoiło, że mieszka tak blisko tego psychola… Postanowiła już nie myśleć o swoim śnie i tym dziwnym poranku. Kiedy przechodziła koło dużego marketu, na parkingu nie było żadnego autobusu. Stwierdziła więc, że źle na nią podziałał alkohol i wszystko to sobie wyobraziła. Postanowiła załatwić tą sprawę, jak każdy problem: zignorować. Z czasem zapomni, nawet nie będzie pamiętała Roya, kiedy spotkają się gdzieś na chodniku.

Po dziesięciu minutach wchodziła do domu. Cicho przekręciła zamek w drzwiach. Tata powinien być w pracy, mogła się spodziewać tylko mamy. Ku jej zaskoczeniu, oboje byli w domu. Weszła niepewnie, odrzucając ich spojrzenia. Nienawidziła, kiedy widziała w nich oczach taką troskę i złość. Nie była z nimi za bardzo związana, ale kochała ich, chociaż nie potrafiła tego okazać.

- Maia, gdzie ty się podziewałaś? Miałaś wrócić rano! – zatrzymał ją ojciec, kiedy chciała wejść do swojego pokoju.

- Poszłam do kina – skłamała. – Fajny film leciał.

- Nie mogłaś przynajmniej zadzwonić? Martwiliśmy się o ciebie – dodała mama.

- Przepraszam, telefon mi się rozładował – burknęła i zatrzasnęła drzwi pokoju. Jak na złość, akurat wtedy zabrzęczała jej komórka. Szybko ją odebrała, żeby kłamstwo przed rodzicami się nie wydało.

- Hej, Maia, gdzie ty jesteś? Twoi rodzice do mnie dzwonili, bo nie odbierałaś komórki. – Ze słuchawki odezwał się znajomy głos Rockyego.

- Chciałam się przejść… Nieważne. To jak, widzimy się jutro?

- Szybka zmiana tematu, jak widzę – zaśmiał się. – No dobra, niech ci będzie, możemy się zobaczyć. U mnie w domu?

- Okay. – Rozłączyła się. Z radością przewróciła się na łóżko. Wreszcie na swoje. Kiedy obróciła się na bok, poczuła ukłucie w ramieniu, jakby ktoś wbił w nie pineskę. Zdjęła z siebie kurtkę, a cienka bluzka na ramiączkach odsłoniła ranę. A w zasadzie bliznę…

Maia podeszła do lustra i przyjrzała się małej spirali. Wyglądała jak kółko, z nakreślonymi w środku liniami, bez ładu i znaczenia, przecinającymi się w wielu miejscach. Odwróciła się tyłem do lustra. Na plecach, dokładnie na łopatkach, od urodzenia miała dwie blizny, również wyglądające jak kółka z pajęczynką linii w środku. Ale to na ramieniu zobaczyła pierwszy raz. Znaki na plecach nigdy nie bolały, w ogóle ich nie czuła, ale nowa blizna przy każdym dotyku dawała o sobie znać, jak świeża rana.

Wtedy przypomniała sobie, co to jest. Roy jej to zrobił, uzdrowił ją. Plucie krwią nie oznacza małego skaleczenia, to poważna sprawa, która nie goi się na pewno w jeden dzień. Musiałaby jechać do szpitala, a ją ominęły jakiekolwiek obrażenia. Została tylko niewielka blizna.

Na pewno jest na to jakieś logiczne wytłumaczenie – wmówiła sobie. I zakryła ramię, naciągając na siebie rozpinany sweterek. Było dopiero przed osiemnastą, a ona poczuła się tak zmęczona, że wskoczyła do łóżka i błyskawicznie zasnęła.



* * *



Maia stała pod mieszkaniem Rockyego i niecierpliwie przeskakiwała z nogi na nogę, czekając, aż on otworzy jej drzwi. Z otwartego wejścia na klatkę schodową wypływało zimne powietrze i chociaż dziewczyna była otulona długim szalem i płaszczem, nadal było jej zimno. W dodatku była niewyspana. Obudziła się wcześnie rano i pobiegła do łazienki, żeby zwymiotować. Na początku myślała, że to skutek braku jedzenia przez ostatnią dobę, ale po przypomnieniu sobie wczorajszych wydarzeń, uznała, że mogło mieć też inną przyczynę.

Tak czy inaczej, potrzebowała teraz na chwilę o wszystkim zapomnieć, a najlepiej u swojego najlepszego przyjaciela.

Kiedy drzwi do mieszkania wreszcie się otworzyły, Rocky stał w nich z rozczochraną fryzurą czarnych włosów, owinięty w biodrach samym ręcznikiem. Na jej widok zarumienił się. Dziewczyna podejrzewała, że z nią stało się to samo.

- Cześć… mogę wejść? – zapytała, starając się odwrócić wzrok od jego nagiego torsu. Rocky był wysportowany, mięśnie bardzo odznaczały się pod jego wiecznie bladą skórą. W barkach był szeroki, więc sylwetkę miał typowo męską. Maia widziała go już wiele razy bez koszulki, bo znali się od podstawówki, ale przez ostatnie kilka lat jego ciało bardzo się zmieniło. Nie był już tym samym chudym, drobnym chłopczykiem, dlatego czuła się przy nim lekko skrępowana.

Rocky wskazał jej ruchem ręki, żeby weszła.

- Nie spodziewałem się ciebie tak wcześnie. Nie zdążyłem się ubrać, zaraz wracam – odparł i zniknął w sypialni.

Jego mieszkanie było malutkie, jednoosobowe, ale bardzo schludnie urządzone. Maia zawsze dobrze się tu czuła. Sypialnia przyjaciela była oddzielona drzwiami od pokoju, w którym znajdowała się kanapa, dwa fotele, stolik i duży telewizor. Na przeciwległej ścianie do telewizora był mały aneks kuchenny, zmywarka i mikrofalówka. Z boku była niewielka łazienka. Miał bzika na punkcie świeczek zapachowych, dlatego na szklanym stoliku paliło się ich zawsze co najmniej dziesięć. Jemu nie trzeba było niczego więcej. Pracował w tygodniu jako dziennikarz. W wieku osiemnastu lat wyprowadził się od rodziców. Tego Maia mu zazdrościła, ona też chciałaby mieć swój dom.

- Okay, jestem! – zadeklarował, wychodząc z pokoju. Miał na sobie lekko przedarte dżinsy i szarą, luźną koszulkę z nadrukiem wybuchającej bomby. – Wypożyczyłem film. Niedawno wszedł do kin, więc powinien być dobry. Oglądamy?

- Jasne. – Maia dobrze wiedziała, co powinna robić w takich sytuacjach. Podeszła do blatu kuchennego, wyciągnęła z szafki pudełko popcornu, wrzuciła go do miski, następnie do mikrofali. Rocky w tym czasie zajął się uruchamianiem sprzętu video. Później przyniósł na kanapę kilka poduszek i koców.

Była siedemnasta, a słońce powoli chowało się za blokami. Miasto przybierało szarych kolorów. Późną jesienią dni robiły się coraz chłodniejsze, a noce dłuższe. W taki czas seans filmowy i spotkania ze znajomymi były najlepszym sposobem na spędzanie czasu. Na szczęście rodzice Mai znali dobrze Rockyego i nigdy nie mieli pretensji, żeby ich córka się z nim widywała. Nawet pozwalali jej zostawać u niego na noc, chociaż od roku dziewczyna miała na to wyraźny zakaz. Uważała, że jej matka jest zbyt przewrażliwiona na punkcie pilnowania jej dziewictwa, chociaż rozumiała, że nie za bardzo chciałaby w tym wieku zostać babcią. Ale Maia nawet nie miała chłopaka. Jednak, kiedy rodzice wyjeżdżali na delegacje służbowe – tak jak dzisiaj – nie miała zamiaru wracać na noc do domu. U przyjaciela zawsze mogła liczyć na miejsce na kanapie, kiedy on spał w swoim łóżku.

Popcorn i ciemne piwo znalazły miejsce na stole, pomiędzy piętnastoma zapalonymi świeczkami. Oprócz tego w mieszkaniu nie było światła. Maia i Rocky siedzieli oparci o siebie ramionami, oglądając film sensacyjny. Spędzali tak wiele wieczorów.

- Zostało jeszcze dość sporo popcornu – stwierdził chłopak, kiedy film się skończył. – Chcesz jeszcze coś obejrzeć? – zwrócił się do Mai.

- Wolałabym pogadać – przyznała, kładąc mu rękę na ramieniu, żeby nie wstawał.

- Jasne, ale możemy podczas gadania jeść popcorn? – zaśmiał się, stawiając między nich miskę zdeformowanej kukurydzy.

Maia wypiła łyk piwa, który nie najlepiej mieszał się ze słonym popcornem.

- Ty chciałeś coś powiedzieć – przypomniała sobie ich wcześniejszą rozmowę.

- A, tak. Tylko nie zakrztuś się z wrażenia – ostrzegł i odwrócił się twarzą do niej. Wyglądał tak poważnie, zbyt poważnie, jak na niego. – Vanessa i Eric są razem.

- Co takiego?! – wrzasnęła, a jej głos odbił się echem po pustym mieszkaniu. Czemu jej najlepsza przyjaciółka nie powiedziała nic, że ma chłopaka. Nawet Rocky wiedział, a ona nie? – I tobie powiedziała? Miała zamiar przede mną to ukrywać?

- Nie, najwyraźniej nie miała zamiaru powiedzieć żadnemu z nas. Niechcący przyłapałem ich jak się całowali. Oberwałem za to od Erica. – Wzruszył ramionami.

- Więc może to nie związek, tylko jakiś przelotny… romans? – westchnęła Maia, próbując odrzucić myśl, że w takiej sytuacji jej przyjaciółka postanowiła to przed nią zataić. – Niemożliwe! – wykonała zamach rękami i przypadkowo popchnęła miskę popcornu, a ona wysypała się na kolana Rockyego.

- Spokojnie już! – zaśmiał się, wyraźnie nie przejmując tym, co zrobiła.

- O, sorry, nie chciałam – westchnęła, nagle czując się bardzo zmęczona. Pochyliła się do niego, żeby pomóc zbierać popcorn z koca, który był ustawiony pomiędzy nimi. Nabrała garść i wrzuciła do miski.

- Maia – usłyszała przy uchu. Podniosła wzrok na chłopaka. Znajdowali się tak blisko siebie, że prawie stykali się nosami. Z tej perspektywy Maia zauważyła u niego więcej ciemnych pasm w brązowych włosach i wyraźne kości policzkowe pod prawie białą skórą. Ostatnio schudł, co bardzo odznaczyło się nie tylko na jego twarzy, ale ogólnie na całym ciele. Zawsze uważała go za wyjątkowo ładnego. Może przez to, że miał czystą cerę, z czym ona miała wielki problem w gimnazjum.

Nie oczekiwała teraz żadnych słów, ale nie wiedziała jak powinna się zachować. Coś w środku kazało jej się odsunąć i zachować rozsądek, ale jego hipnotyzujące spojrzenie było od tego silniejsze. Ujął w ręce jej twarz i delikatnie ją pocałował. Maia zamknęła oczy, czując, jakby przechodziły ją ciepłe, przyjemne fale prądu. Przesunęła się bardziej w jego stronę, zrzucając na ziemię koc ze swoich kolan. Zawsze tego chciała. Być dla niego kimś więcej niż przyjaciółką.

I nagle, jak ducha, zobaczyła oczami wyobraźni Roya. Wpatrywał się w nią tymi swoimi błękitnymi oczami, ale nie takim wzrokiem, jak w autobusie, kiedy brał ją za zagrożenie. Na jego twarzy malował się smutek. Przynajmniej tak widziała to Maia. Jakby mówił jej, że nie powinna tego robić. Najgorsze w tej sytuacji wydało jej się to, że była skłonna go posłuchać.

- Nie… - odsunęła się od Rockyego. To było dla niej nie fair, że całowała się z jednym chłopakiem, myśląc o drugim, a Rocky był jej najlepszym przyjacielem, dla niego zawsze chciała wszystkiego, co najlepsze. Przed oczami ciągle majaczyły jej niebieskie oczy i zarysy twarzy Roya.






Kto się spodziewał? :D Mam nadzieję, że nie jestem aż taka przewidywalna... Bardzo mało osób wchodzi na mojego bloga i nie komentujecie :( Proszę o zachętę do pisania :D A tu macie Rokyego i Maię... TYLKO przyjaciele haha... zobaczycie jak to się dalej potoczy ;)

2 komentarze:

  1. Tak zauważyłam, że nie ma komentarza to napisałam, bo wiem co to znaczy dla bloggerki komentarz, bo sama nią jestem ;)
    Cudny rozdział :] idę czytać resztę :)

    OdpowiedzUsuń