niedziela, 24 kwietnia 2016

Rozdział 14 "Ostatnia możliwość"



...and I'll be an angel



Maia przez dłuższy czas usilnie próbowała sprawić że jej skrzydła się pojawią. Roy w tym czasie siedział oparty o mur i stukał palcami w telefon. Czasami spoglądał na nią, żeby zobaczyć wyniki jej starania, ale za każdym razem było to jedno wielkie nic.

- Ech… rozpraszasz mnie – warknęła Maia poirytowana tym, że nadal jej się nie udało.

- Słuchaj, musisz to zrobić. Grozi ci duże niebezpieczeństwo, na skrzydłach jesteś sto razy szybsza, a ja nie zawsze będę… mógł cię chronić – westchnął. Podniósł się z ziemi, odłożył telefon na stertę desek, które zapewne spadły z dachu. – Możemy spróbować jeszcze innym sposobem. Pytanie tylko: czy chcesz?

Maia była na tyle zdesperowana, że bez wahania odpowiedziała:

- Chcę!

Roy uśmiechnął się, tym swoim uśmiechem, który wyglądał pięknie tylko na jego twarzy, zbliżył się do Mai, złapał ją za ramiona i przycisnął do ściany. Dziewczyna natychmiast poczuła szybkie bicie serca. Musiała powstrzymywać swoje oczy, żeby nie błądziły w kierunku jego mięśni na brzuchu, które z każdym oddechem zmieniały wygląd. A przynajmniej tak jej się wydawało. Musiała przestać myśleć o tym że Roy jest nie tylko bardzo przystojny z wyglądu ale i idealnie zbudowany. I że są teraz tak blisko siebie…

„Dość! Maia, dość!” – upomniała samą siebie w myślach i powróciła do zdrowych zmysłów. – Co ty wyprawiasz? – powiedziała, tym razem na głos.

- Pomagam ci. – Jego oczy nabrały blasku – Ale pamiętaj, że sama się zgodziłaś. – Przesunął rękami od jej ramion do dłoni, przytknął je do ściany, na wysokości głowy dziewczyny. Przycisnął ją swoim ciałem do ściany. Pocałował ją delikatnie w policzek, usta przeniósł na jej szyję, obojczyk.

Maja na początku poczuła strach. Później jednak skupiła się bardziej na samym uczuciu, które w jej organizmie wywołało ogromny szok, choć było dość… przyjemne. Dopiero po chwili, kiedy Roy odchylił jej ramiączko z koszulki, ocknęła się i przywołała bardziej trzeźwe myśli. Przecież nie znała go, prawie w ogóle. To, że wydawał się godny zaufania, to mogły być tylko pozory. Nie powinna czuć się bezpieczna w jego towarzystwie. Mógł przecież zrobić jej coś złego!

- R-Roy… przestań – wymamrotała, gardłem ściśniętym z nerwów.

- Sama się przecież zgodziłaś – wyszeptał jej ciepło do ucha.

Maia poważnie zaczęła się bać. Próbowała odepchnąć go od siebie, ale on ścisnął jej nadgarstki, tak mocno, że pisnęła z bólu. Bardziej przycisnął ją do ściany. Nie umiała złapać oddechu.

- Roy, przestań! – krzyknęła z przerażeniem. Myślała że może czuć się przy nim bezpiecznie, a on okazuje się zwykłym zboczeńcem. Co prawda w takim wielkim mieście było ich pełno ale Maia nie myślała, że kiedyś się na jakiegoś natknie.

- Tylko nie mów, że nie chcesz.

Gdyby Maia zaczęła się nad tym głębiej zastanawiać mogłaby dojść do jakichś głupich wniosków, ale była zbyt przestraszona, żeby móc spokojnie pomyśleć.

- Nie musisz być taka uparta – mruknął, szukając ustami jej ust.

Strach Mai nagle zmienił się w złość. Była wściekła na samą siebie że tak łatwo dała się oszukać, a jeszcze bardziej na niego, że chciał ją wykorzystać. Jak zawsze, przy takich emocjach poczuła się silniejsza. Zacisnęła dłonie w pięści i z całej siły popchnęła Roya. Chłopak przesunął się i lekko zachwiał, ale na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech, od którego Mai zrobiło się niedobrze.

- Dość tego! – krzyknęła, wyrwała jedną rękę z jego uścisku i uderzyła go w brzuch. Nie miała pojęcia, jak to się stało, ale z jej pięści prysnęły iskry. Roy zwinął się na ziemi i zakaszlał krwią. Lucciola na jego ramieniu zaświeciła, co jednak nie przyniosło natychmiastowego ukojenia bólu.

- Ty… ty chory psychopato! Zboczeńcu! – wydusiła przez zaciśnięte gardło.

Chłopak podniósł na nią wzrok i uśmiechnął się, jednak nie złośliwie. W jego uśmiechu było widać wygraną.

- Udało się – powiedział i stracił przytomność.

Maia poczuła na plecach coś dziwnego. Jakby miała tam dodatkową parę rąk. Ale kiedy odwróciła głowę… to nie były ręce. Od łopatek rozciągały się nad jej głową, aż do ziemi, ogromne skrzydła. Były pokryte śnieżnobiałymi piórami. Mogła nimi poruszać, na początku delikatnie je rozprostowała, później machnęła nimi w dół. Kurz, który był na podłodze, wzbił się w powietrze i utworzył chmurę wokół niej. Z trudem powstrzymała się od krzyku.

Wtedy drzwi pokoju obok otworzyły się i do pomieszczenia wszedł Alex. Rzucił spojrzenie najpierw na nią, potem na leżącego na podłodze przyjaciela.

- Roy! Żyjesz? – Uklęknął obok leżącego chłopaka i potrząsnął jego ramieniem. – Co ty mu zrobiłaś, wariatko? – warknął na Maię.

- Ja… nic nie zrobiłam. M-Mam skrzydła. Popatrz, mam skrzydła – wyjąkała, przerażona tym faktem.

- Tak, świetnie, aniołku, ale Roy jest nieprzytomny – rzucił poirytowany.

Dopiero teraz Maia zwróciła na niego uwagę. Co ona zrobiła?

- Ej, stary, obudź się! – Alex uderzył go kilka razy w policzek.

Chłopak powoli otworzył oczy.

- Ty baranie… chciałeś mnie zgwałcić! – krzyknęła mu w twarz. Nie była już taka przestraszona, teraz czuła, że ma nad nim władzę.

- Nie… - burknął i podniósł się na łokciach z ziemi. Na brodę spłynęła z jego ust stróżka krwi. Lucciola nadal żarzyła się na jego ramieniu, ale widać było, że czuje się już dobrze. – Nie chciałem nic ci zrobić, tylko symulowałem. Pamiętasz, mówiłem ci, że moc nowego Venatora uaktywnia się podczas wyzwalania emocji, na przykład strachu, nerwów, szczęścia. I udało się.

- Ty… ty… kretynie! Skończony idioto! Wystraszyłeś mnie jak cholera! – warknęła, powstrzymując się od uderzenia go w twarz. Ale nie chciała znowu zrobić mu krzywdy.

- O to mi chodziło. – Z jego pleców wyrosły skrzydła. – Chodź, nauczę cię, jak się wznieść w powietrze.

- Zgaduję: zrzucisz mnie z okna, żebym „pod wpływem emocji” stała się jak super bohaterka? – powiedziała z irytacją.

- Mniej więcej – pstryknął palcami i uśmiechnął się.

- Chwila! Idę z wami – wtrącił się Alex. Po chwili skurczył się do postaci czarnego wilka.






Sposób dziwny, ale skuteczny - typowa sytuacja z mojego życia :P Oczywiście nigdy nie chodziło o to, co w opowiadaniu, ale nie raz najdziwniejszy sposób okazuje się skuteczny :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz